W głośnym wywiadzie dla „Corriere della Sera” Ojciec Święty stanął nawet w obronie agresora, mówiąc o „ujadaniu NATO pod drzwiami Rosji„. Balansowanie to wywołało w Kościele debatę na temat tego, jak w obliczu konfliktu powinien zachować się papież. Ambasador Rosji przy Stolicy Apostolskiej skomentował głośny wywiad papieża Franciszka, który ukazał się na łamach „Corriere della Sera”. Włoski dziennik nazywa jego słowa „wręcz czułymi”. We wtorek we włoskim dzienniku „Corriere della Sera” ukazał się głośny wywiad z papieżem. Franciszek stwierdził w nim między innymi, że „szczekanie NATO pod drzwiami Rosji” mogło skłonić Władimira Putina do inwazji na Ukrainę. Franciszek nie oceniał jednoznacznie dostarczania broni Ukrainie. Mówił o wyścigu zbrojeń i konflikcie jako okazji do „testowania broni”. – Rosjanie wiedzą już, że czołgi są mało przydatne i myślą o innych rzeczach. Dlatego właśnie toczą się wojny: aby przetestować wyprodukowaną broń – stwierdził Franciszek. Papież oznajmił też, że nie ma obecnie potrzeby, by sam jechał do Kijowa. – Muszę najpierw pojechać do Moskwy, muszę najpierw spotkać się z Putinem. Gdyby tylko Putin zechciał otworzyć drzwi... – powiedział. Ambasador Rosji reaguje na wywiad papieża Franciszka Wywiad ściągnął na Franciszka lawinę krytyki. Jedną z nielicznych pozytywnych reakcji jest wypowiedź ambasadora Rosji przy Stolicy Apostolskiej dla prokremlowskiej agencji RIA Nowosti, którą cytuje "Corriere della Sera". – W każdych okolicznościach międzynarodowych dialog z papieżem jest ważny dla Moskwy. A papież jest zawsze mile widzianym, pożądanym rozmówcą – stwierdził Aleksander Awdiejew. Włoski dziennik ocenił, że słowa dyplomaty są "wręcz czułe". Ukraiński dyplomata: Putin jest głuchy Z kolei ambasador Ukrainy w Watykanie Andrij Jurasz skrytykował wypowiedź Franciszka. „Znaczące przesłanie Ojca Świętego skierowane do Rosji. Papież Franciszek prosił o bezpośrednie spotkanie z prezydentem Rosji w celu powstrzymania wojny: jednak Putin jest GŁUCHY nie tylko na tę szlachetną prośbę Papieża, ale nawet na głos własnego sumienia: przepraszam, że wspomniałem o czymś, co nie istnieje” – napisał na Twitterze ukraiński dyplomata. Czytaj też:Papież Franciszek dołączył do grona ludzi zbędnych Źródło: Corierre della Sera/ Wywiad papieża dla „Corriere della Sera” jest dramatyczny. Franciszek mówi, że chce jechać do Moskwy, by spotkać się z Putinem, ale nie pojedzie do Kijowa, by spotkać się z jego ofiarami. Wywiad, który przeprowadziła z Ojcem Świętym Fiorenza Sarzanini dla „Corriere della Sera”, wzbudził falę emocji. Krytyków papieża Franciszka utwierdził w przekonaniu o słabości tego pontyfikatu, a większość sympatyków rozczarował. Sam dałem się ponieść tym emocjom, publikując dwa krótkie wpisy na FB, w tym jeden z nich na portalu Klubów „Tygodnika Powszechnego”. Pojawiła się pod nimi mała dyskusja, także tych rozczarowanych wypowiedzią Franciszka. Wiele polemik przetoczyło się przez media. Na FB bardzo krytyczne wpisy zamieścił red. Tomasz Terlikowski. Zebrały one setki pozytywnych reakcji. W dużej części podzielam akurat w tym wypadku jego zdanie; trzeba jednak pamiętać, że Terlikowski należy do konsekwentnych krytyków tego pontyfikatu. Przynajmniej w kilku jego aspektach. Ciekawy był dialog Tomasza Terlikowskiego z ks. prof. Alfredem Wierzbickim w „Faktach po Faktach” TVN 24 ( W tej polemice podjęta przez prof. Wierzbickiego krytyczna próba obrony papieża Franciszka chyba jednak nie była w stanie sprostać celnym ripostom Terlikowskiego. Równie interesującą analizę papieskiego wywiadu dał o. Paweł Gużyński OP, w swych bardzo podobnych do siebie wypowiedziach dla stacji TVN oraz na łamach portalu Onet. W odniesieniu do wywiadu dla „Corriere della Sera” i postawy Franciszka wobec wojny w Ukrainie przewidujące okazały się myśli zawarte w tekście prof. Pawła Stachowiaka, zatytułowanym „Franciszek i Ukraina”, opublikowane jeszcze w marcu na stronie „ Interesującą analizę dał również Edward Augustyn, w opublikowanym na łamach „Tygodnika Powszechnego” artykule pod znaczącym tytułem „Omylny”. W dalszej części artykułu oprę się na wyżej wymienionych tekstach i wypowiedziach, przede wszystkim jednak na angielskiej wersji streszczenia wywiadu papieża Franciszka, autorstwa Luciano Fontana, zamieszczonym na stronie internetowej „Corriere della Sera” (1). Wielu słowa wypowiedziane przez Franciszka na temat sprowokowania Rosji przez NATO zabolały. Także przewijający się w słowach papieża pewien symetryzm – a przynajmniej można odnieść takie wrażenie – w ocenie działań Rosji i Zachodu. Stwierdzę zaraz na początku: nie podzielam tego poglądu papieża. Żadnej równowagi działań akurat w tym konkretnym wypadku nie ma. Rosja jest agresorem, Putin ludobójcą godnym sądu, kary, zadośćuczynienia, a potem dopiero przebaczania. I tego przebaczenia mogą w swej wolnej woli udzielić jedynie ci, którzy przede wszystkim doświadczyli cierpienia i śmierci bliskich. Tylko oni mają moralne do tego prawo. Przeciw rosyjskiej agresji w Ukrainie świadczą tysiące zamordowanych, zgwałcone kobiety, torturowani mężczyźni, przyglądające się temu bestialstwu dzieci. Wszyscy świadkowie skazani są na traumę, która będzie im towarzyszyć już do końca życia. Zachód natomiast tym razem stanął po jasnej stronie mocy, wysyłając na Ukrainę zarówno broń, jak i pomoc humanitarną. Myślę, że słowa Franciszka boleśnie odczuło dziesiątki tysięcy Polaków, zaangażowanych w pomoc uchodźcom z Ukrainy, przyjmując ich w domu, poświęcając swój czas na szlachetny wolontariat czy regularnie wpłacając ofiary na organizacje pomocowe. Chociaż te słowa nie były skierowane do nich, to jednak jakoś tam rykoszetem w sercu ukłuły. Mam okazję podróżować po naszym kraju, widzę więc jak to pospolite ruszenie dobra wygląda. Wystarczy przypomnieć sobie dworce kolejowe, pełne wolontariuszy udzielających pomocy potrzebującym. Cieszy zwłaszcza zaangażowanie w niesieniu dobra studentów i uczniów; młodzież mamy zaiste wspaniałą. Fakt, że w Polsce nie ma obozów dla uchodźców z Ukrainy, o czymś przecież świadczy. I napiszę to jasno. Skuteczność pomocy to nie w pierwszym rzędzie zasługa chełpiącej się władzy państwowej, która reaguje często z opóźnieniem i w sposób minimalny; choć zmiany w prawodawstwie zrównujące czasowo pod wieloma względami uchodźców z Ukrainy z obywatelami Rzeczypospolitej cieszą. Ale sukces pomocy humanitarnej w Polsce to przede wszystkim zasługa społeczeństwa obywatelskiego, w drugiej kolejności samorządów. Społeczeństwa potrafiącego się jednoczyć w ważnej sprawie ponad podziałami; często obok siebie pracują niedawne uczestniczki i uczestnicy Strajku Kobiet ze zwolenniczkami i zwolennikami całkowitego zakazu aborcji. O tej łasce wylania się dobra w Polsce Ojciec Święty doskonale wie, dawał temu wyraz już kilka razy. Franciszek jest konsekwentnym pacyfistą. Zgadzam się z nim, że każda wojna jest złem, niesie ze sobą śmierć, cierpienie i traumę. W okopach nie ma bohaterów – jak trąbi to propaganda – są tylko ludzie, którym udało się przeżyć. Ale chrześcijaństwo zna, przynajmniej od czasów Tomasza z Akwinu, koncepcję wojen sprawiedliwych. U początku XV stulecia została ona rozwinięta przez Pawła Włodkowica, profesora i rektora Akademii w Krakowie. Społeczeństwa mają prawo stanąć w obronie zagrożonej wolności, niepodległości i suwerenności. Obrona ojczyzny nie jest tym samym, co agresja na sąsiada. Pierwsza jest wyrazem wyższej konieczności, w obronie której można stanąć niekoniecznie z bronią w ręku, lecz także niosąc pomoc rannym, pozbawionym domów, jedzenia czy przelęknionym. Druga niedającym się niczym usprawiedliwić aktem przemocy, któremu towarzyszą nierzadko zbrodnie i gwałty. I Ukraińcy mają pełne prawo stanąć w obronie swej ojczyzny z bronią w ręku, czego konsekwencją może być pozbawienie w walce życia napastnika. Musimy zrozumieć jednak, że obecny papież nie jest Europejczykiem. Był to pewnie jeden z powodów jego obrania przez kardynalskie konklawe na Stolicę Piotrową. Dzięki temu jest szansa na otwarcie nowych, nieeuropejskich czy euroatlantyckich, perspektyw. Analogicznie zresztą pontyfikat Jana Pawła II otwierał starą Europę na nieco odmienne doświadczenia wschodniej części kontynentu. Tego obszaru, który prof. Jerzy Kłoczowski w swej świetnej książce nazwał „młodszą Europą”. Franciszkowi nie jest więc bliska globalna oś rywalizacji Zachód – Wschód, lecz Północ – Południe. W tej perspektywie zarówno państwa zachodniej Europy jak i Stany Zjednoczone będą się jawiły jako ekspansjonistyczne, które nie zaniechały dążeń do postkolonialnej dominacji i eksploatacji. Franciszek, podobnie zresztą jak kiedyś Jan Paweł II, nie jest zbytnim entuzjastą wartości liberalnych – rozumianych zarówno w perspektywie ekonomicznej, jak i społecznej oraz indywidualnej – na których opiera się cywilizacja euroatlantycka. Dostrzega, że to, co jest źródłem naszego bogactwa, na znacznych obszarach świata może powiększać obszary biedy i zniewolenia. Obecny papież pochodzi z Ameryki Łacińskiej, gdzie powyższa kontestacja aż nazbyt często znajduje swe potwierdzenie. W tym regionie świata Stany Zjednoczone wcale niekoniecznie jawią się jako obrońca wolności i demokratycznych wartości. W drugiej połowie XX wieku Ameryka Łacińska zbyt często była polem zastępczej rywalizacji między dwoma globalnymi graczami: USA i ZSRR. Nie bez powodu Franciszek jest nazywany „papieżem slumsów”. Podział świata na bogatą Północ i ubogie (wyzyskiwane) Południe leży u podstaw mojego ulubionego jego tekstu, czyli „Adhortacji apostolskiej Evangelii Gaudium. O głoszeniu Ewangelii we współczesnym świecie”. Na najwyższe uznanie zasługuje postawa Franciszka wobec uchodźców na Lesbos i Lampedusie, jego zaangażowanie w niesienie im pomocy i postawę miłosierdzia wobec nich. Nie bez powodu wspomnianą adhortacją zachwycali się alterglobaliści, doszukujący się duchowej wspólnoty między przywódcą religijnym z Watykanu a radykalizmem Naomi Klein. W powszechnej świadomości utarła się opinia o reformatorskich dążeniach odnowy Kościoła katolickiego, które przyświecają temu pontyfikatowi. Tak, jest wiele w tym prawdy, ale tylko po części. Papież rzeczywiście dążył – przynajmniej do tej pory – do zwiększenia pozycji świeckich w Kościele, w tym kobiet. Pewną furtką, która może – ale nie musi – doprowadzić do reformy stanu duchownego, jest możliwość wyświęcania na kapłanów żonatych mężczyzn. Być może pójdzie za tym diakonat kobiet, ale to już wcale takie pewne nie jest. Dużą zmianą może okazać się także otwarcie drogi do przyjmowania Najświętszego Sakramentu przez rozwiedzionych katolików, aktywnych seksualnie w drugich związkach małżeńskich. Jak na razie ta droga dopuszczenia do pełnego uczestnictwa w Eucharystii jest jednak sabotowana przez wiele Episkopatów, w tym niestety przez polski. Nadzieję na zmianę anachronicznej katolickiej etyki seksualnej w aspekcie antykoncepcji zapobiegawczej może budzić też decyzja Franciszka o odtajnieniu (po zwyczajowych 50. latach) dokumentów dotyczących okoliczności powstania encykliki „Humanae vitae” Pawła VI. Papież robi też gesty w rodzaju umywania nóg kobietom w obrzędzie wielkoczwartkowym. Za porównywalny znak można uznać przychylne słowa wypowiadane wobec przedstawicieli społeczności LGBTQ+; nadal jednak przejawia się on w podkreślaniu szacunku dla osób, a nie w akceptacji tej formy aktywności seksualnej. W gruncie rzeczy wspomniane gesty nie wychodzą jednak poza postawę, którą wobec kobiet czy osób niebinarnych reprezentowali Jan Paweł II czy Benedykt XVI. Do kościelnej rewolucji, którą postuluje niemiecka droga synodalna, jest jeszcze od nich bardzo daleko. Franciszek nie jest tradycjonalistą, ale nie jest też entuzjastą liberalnego stylu życia społeczeństw zachodnich. Wręcz przeciwnie, widzi w nim zagrożenie całkowitą laicyzacją, konsumpcjonizm, dewastację środowiska naturalnego, a w stosunku do biednego Południa nową formę postkolonialnego wyzysku. Nie odbiega więc zbytnio od poglądów Jana Pawła II i w tym względzie. Obaj zresztą papieże diagnozując – często trafnie – błędy cywilizacji zachodniej, zdają się nie dostrzegać faktu, że zbytni konserwatyzm Kościoła w dziedzinie kulturowo – obyczajowej przyczynia się do pogłębiania wspomnianych procesów laicyzacyjnych. Zwłaszcza, że – jak dowodzą obecne skandale – dokonany przez Jana Pawła II podział na „cywilizację życia” i „cywilizację śmierci” okazał się nieprawdziwy. Posoborowy przewrót antropologiczny w Kościele po prostu się nie dokonał. Trzech ostatnich papieży nie sposób nazwać tradycjonalistami, ale konserwatystami już tak. A konserwatyzm charakteryzuje się ewolucyjnymi zmianami tam, gdzie to konieczne. O żadnej radykalnej reformie w Kościele i jego nauczaniu, która uwzględniłaby – choć w części – tempo zmian społeczno-kulturowych nie ma raczej mowy. Wielu z nas pamięta, z jakim entuzjazmem był przyjmowany początek pontyfikatu Jana Pawła II na zachodzie Europy. Ale, w miarę upływu lat, nadzieje te opadały. My Polacy, ze zrozumiałych względów, zdawaliśmy się tego nie zauważać. Podobnie może być i z Franciszkiem. Obecny papież dojrzewał w środowisku umiarkowanych peronistów. Dlatego nie powinna nas dziwić w jego poglądach dość szczególna mieszanka wrażliwości społecznej z przywiązaniem do tradycyjnych wartości. Argentyna pozostała w sercu Franciszka jak Polska w sercu Jana Pawła II. A że doświadczenia te nie pasują do zlaicyzowanych społeczeństw Zachodu? To już problem odrębny. Musimy zrozumieć, że dla papieża slumsów ważniejsze jest zapewnienie podstawowych potrzeb człowieka – zgłodniałych nakarmić, nagich przyodziać, bezdomnym dać schronienie – niż walka o kolejne prawa grup mniejszościowych, które zaprzątają głowę aktywistom europejskim. Dobrze byłoby, żeby zarówno Franciszek jak i wspomniani aktywiści, zdali sobie sprawę, że oba dążenia są istotne. Z przytoczonych powyżej kontestacji wyciągnę również wniosek, że Kościół katolicki nadal dobrze się czuje w sojuszu z systemem umiarkowanego, populistycznego autorytaryzmu. Odnoszę niekiedy nawet wrażenie, że lepiej niż w liberalnej demokracji. Dlatego nie powinno dziwić aż tak bardzo powoływanie się w wywiadzie na zapewnienia Victora Orbána. Dziś już zresztą wiemy, jak bardzo papież się zawiódł, ufając słowom węgierskiego premiera. Franciszek, podobnie jak poprzedni papieże, jest zaniepokojony wspomnianymi przeze mnie procesami laicyzacji społeczeństw wysokorozwiniętych. Dlatego z pewnym podziwem spogląda na sukcesy prawosławia w Rosji, odradzanie się tam wiary i tradycji. Nie bardzo przy tym – moim zdaniem – rozumie uwarunkowania polityczne i kulturowe procesu odbudowywania sojuszu ołtarza z tronem i restauracji wielkorosyjskiej megalomanii. Nie pochodzi po prostu z Europy Środkowej czy Wschodniej. Co prawda wywiad dla „Corriere della Sera” wskazuje, że względy papieża dla patriarchy Cyryla zdają się być mniejsze niż przed inwazją Rosji na Ukrainę, ale z chęci odwiedzenia Rosji nadal nie rezygnuje. I zdaje się nie rozumieć, że jego słowa i gesty mogą zostać wykorzystanie przez putinowską propagandę. A on sam naraża się – niesłuszne przecież – na określenie bycia papieżem moskiewskiego satrapy. I niewiele pomaga fakt, że obaj jego poprzednicy marzyli o tym, żeby udać się w pielgrzymkę do Rosji i dopełnić proces pojednania katolicyzmu z prawosławiem. Zbyt wielką wagę przywiązywali zresztą chyba oni do znaczenia Patriarchatu Moskiewskiego, podtrzymując tym samym nie dający się obronić historycznymi argumentami mit „trzeciego Rzymu”. Ten sam błąd popełnia Franciszek, deprecjonując przy tym – mam nadzieję, że mimowolnie – znaczenie autokefalicznej od 2018 r. Prawosławnej Cerkwi Ukrainy, która w wyniku wojny może znacząco powiększyć grono swoich członków. Nie wspominam już o rozczarowaniu wiernych Kościoła katolickiego obrządku bizantyjsko-ukraińskiego, będącego przecież w unii z Rzymem. Pasterz winien pamiętać o swojej owczarni, zwłaszcza w czasie trudnym. A tej troski niestety w słowach Franciszka o chęci wcześniejszego odwiedzenia Moskwy przed Kijowem nie usłyszałem. Przypisy (1) Zob. T. Figura, „O. Paweł Gużyński: Franciszek nie chce być papieżem NATO” ( P. Stachowiak, „Franciszek i Ukraina” ( E. Augustyn, „Omylny”, „Tygodnik Powszechny” nr 20 (3801); L. Fontana, „Pope Francis: ” ( (2) J. Kłoczowski, „Młodsza Europa. Europa Środkowo-Wschodnia w kręgu cywilizacji chrześcijańskiej średniowiecza”, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1998. Gdy we włoskim Corriere della Sera ukazał się artykuł omawiający rozmowę z papieżem Franciszkiem i cytujący jego słowa na temat wojny w Ukrainie, w mediach pojawiły się różne komentarze, od skrajnie krytycznych po pełne uznania dla papieża szukającego pokojowego sposobu położenia kresu spirali przemocy. Wypowiedzieli się także jezuici. Kardynał Michael Czerny SJ podkreśla Putin na razie się nie zatrzyma. Jestem pesymistą – mówi papież Franciszek. Papież udzielił wywiadu o swoim stanowisku wobec wojny w Ukrainie największemu włoskiemu dziennikowi „Corriere della Sera”. Z Franciszkiem rozmawiał redaktor naczelny Luciano Fontana. Tekst ukazał się 3 maja. Redakcja przypomina, że papież od 24 lutego nieustannie apeluje o pokój. Sam Franciszek mówił o wysiłkach, jakie podejmuje wraz z sekretarzem stanu Stolicy Apostolskiej kard. Pietro Parolinem („prawdziwie wielki dyplomata, w tradycji Agostino Casarolego, wie, jak poruszać się w tym świecie, mam do niego wielkie zaufanie” – wyznaje papież), aby doprowadzić przynajmniej do zawieszenia broni. Franciszek kilkakrotnie powtórzył, że jest gotowy do wyjazdu do Moskwy. „Pierwszego dnia wojny zadzwoniłem do prezydenta Ukrainy Zełenskiego – powiedział papież – ale nie zadzwoniłem do Putina. Odezwał się do mnie w grudniu z okazji moich urodzin, ale nie tym razem, nie zadzwoniłem. Chciałem wykonać wyraźny gest, który mógłby zobaczyć cały świat, i z tego powodu udałem się do ambasadora Rosji. Poprosiłem o wyjaśnienie, powiedziałem »proszę zaprzestać« [działań zbrojnych]. Następnie poprosiłem kardynała Parolina, aby po dwudziestu dniach wojny przekazał Putinowi wiadomość, że jestem gotów udać się do Moskwy… Nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi i nadal nalegamy, choć obawiam się, że Putin nie może i nie będzie mógł w tej chwili uczestniczyć w tym spotkaniu. Ale jak można nie powstrzymać takiej brutalności? Dwadzieścia pięć lat temu w Rwandzie przeżyliśmy to samo” – mówił. „Ujadanie NATO” Papież obawia się, że Putin na razie nie zamierza się zatrzymać. Stara się też dociec źródeł jego zachowania, motywacji, które popychają go do tak brutalnej wojny. Być może „ujadanie NATO pod drzwiami Rosji” skłoniło szefa Kremla do złej reakcji i rozpętania konfliktu – zastanawia się Franciszek. Jeżeli chodzi o dostarczanie broni na Ukrainę, papież ma wątpliwości, bo w centrum jego doktryny zawsze znajdował się sprzeciw wobec wyścigu zbrojeń, wobec produkcji broni, którą prędzej czy później ktoś zdecyduje się wypróbować w warunkach polowych, powodując śmierć i cierpienie. „Nie wiem, jak odpowiedzieć, jestem zbyt daleko, by odpowiedzieć na pytanie, czy słuszne jest dostarczanie broni Ukraińcom – uzasadnia. – Jasne jest, że broń jest tam testowana. Rosjanie wiedzą już, że czołgi są mało przydatne i myślą o innych rzeczach. Dlatego właśnie toczą się wojny: aby przetestować wyprodukowaną przez nas broń. Tak właśnie było podczas hiszpańskiej wojny domowej przed drugą wojną światową. Handel bronią jest skandalem i niewielu z nim walczy. Dwa lub trzy lata temu do Genui przypłynął statek załadowany bronią, która miała zostać przeniesiona na duży statek towarowy w celu przetransportowania jej do Jemenu. Pracownicy portu nie chcieli tego zrobić. Powiedzieli: pomyślmy o dzieciach w Jemenie. To drobiazg, ale piękny gest. Powinno być takich wiele” – uważa papież. Zapytany o ewentualną wizytę w Ukrainie Franciszek powiedział, że najpierw powinien pojechać do Moskwy i spotkać się z Putinem. „Nie ma wystarczającej woli pokoju – stwierdził z goryczą. – Wojna jest straszna i musimy to głośno powiedzieć. Kiedy spotkałem Orbána, powiedział mi, że Rosjanie mają plan, że do 9 maja wszystko się skończy. Mam nadzieję, że tak właśnie jest, aby można było zrozumieć tempo eskalacji tych dni. Bo teraz nie chodzi tylko o Donbas, ale o Krym, Odessę, odebranie Ukrainie portu nad Morzem Czarnym, o wszystko. Jestem pesymistą, ale musimy wykonać wszelki możliwy gest, aby zatrzymać wojnę” – podkreślił papież w rozmowie „Corriere della Sera”. „Jesteśmy też ostrożni” Czy patriarcha Cyryl, zwierzchnik Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, może być człowiekiem, który przekona przywódcę Kremla do otwarcia drzwi? Papież potrząsnął głową i powiedział: „40 minut rozmawiałem zdalnie z Cyrylem. Przez pierwsze dwadzieścia minut czytał mi wszystkie uzasadnienia wojny. Słuchałem i powiedziałem: Nic z tego nie rozumiem. Bracie, nie jesteśmy urzędnikami państwowymi, nie możemy używać języka polityki, ale języka Jezusa. Jesteśmy pasterzami tego samego świętego ludu Bożego. Dlatego też musimy szukać dróg pokoju, powstrzymać ogień broni. Patriarcha nie może zostać ministrantem Putina. Miałem z nim umówione spotkanie w Jerozolimie 14 czerwca. Byłoby to nasze drugie spotkanie twarzą w twarz, nie mające nic wspólnego z wojną. Ale teraz nawet on się zgadza: zatrzymajmy się, to może być sygnał dwuznaczny” – powiedział Franciszek. Zdaniem papieża znajdujemy się w rzeczywistości, która naprawdę może doprowadzić do wojny światowej. Nawiązując do wypowiadanych już od kilku lat słów przestrogi o toczonej na różnych frontach „wojnie światowej w kawałkach”, Franciszek stwierdził: „Mój alarm był jedynie obserwacją rzeczywistości: Syria, Jemen, Irak, w Afryce jedna wojna za drugą. W każdym z tych obszarów istnieją interesy międzynarodowe. Nie do pomyślenia jest, by wolne państwo mogło prowadzić wojnę z innym wolnym państwem. Na Ukrainie to inni wywołali konflikt”. Franciszek wyjaśnił zmianę w planie Drogi Krzyżowej w Wielki Piątek w rzymskim Koloseum. „Gdy podczas Drogi Krzyżowej dwie kobiety, jedna Rosjanka, a druga Ukrainka, miały razem czytać modlitwę, zrobiono z tego skandal. Zadzwoniłem więc do kard. Krajewskiego, który tam był [na Ukrainie], i on mi powiedział: stój, niech nie czytają tej modlitwy. [Ukraińcy] mają rację, nawet jeśli nie do końca ją rozumiemy. Milczano więc. Są podatni na wpływy, czują się pokonani lub zniewoleni, ponieważ tak wiele zapłacili w czasie drugiej wojny światowej. Zginęło wielu ludzi, są narodem męczenników. Ale jesteśmy też ostrożni, jeśli chodzi o to, co może się teraz wydarzyć w Naddniestrzu” – powiedział papież. KAI, JH Franciszek wobec wojny Rosji z Ukrainą. Komentarze na Ks. Jan Słomka – Franciszek wymusza samodzielnośćMarcin Pera – Papież-prorok milczący w dniu próby klęską Kościoła?Zbigniew Nosowski – Gdy prorok staje się dyplomatąSebastian Duda – Czego nie wolno prorokowiAleksander Bańka – Chcielibyśmy usłyszeć inne proroctwoMichał Jerzy Rzeczycki – To jest po prostu złePaweł Stachowiak – Skąd ta powściągliwość Watykanu?Tomasz P. Terlikowski – Dyplomacja ważniejsza od Ewangelii? Z perspektywy katolicyzmu otwartego na świat poruszamy najważniejsze problemy społeczno-polityczne, religijne i kulturalne. Napisz do nas: online@ Więcej "Wywiad papieża dla 'Corriere della Sera' jest dramatyczny. Dramatyczny zarówno z puntu widzenia intelektualnego jak i politycznego" - napisał publicysta Tomasz Terlikowski. Franciszek o Ukrainie. W głośnym wywiadzie Franciszek po raz pierwszy mówi publicznie z nazwiska o przywódcy Rosji, słusznie przypisując mu pełną odpowiedzialność za zainicjowanie wojny oraz jej kontynuowanie. Nie od dziś wiadomo, że teksty czytać należy w całości, a nie na wyrywki. W Polsce dotychczas znajomość wywiadu papieża Franciszka dla „Corriere della Sera” sprowadza się głównie do zdania o „szczekaniu NATO pod drzwiami Rosji”. Tyle że to wcale nie jest rozmowa o sprowokowaniu Rosjan do wojny przez Zachód. Wątek, w którym papież wypowiada te słowa, jest moim zdaniem relacjonowaniem argumentów Kremla na rzecz wojny (jak mówi Franciszek, to próba wyjaśnienia „gniewu Putina”), a nie wypowiadaniem własnych ocen sytuacji. Niestety, papież pozostawia ten „argument” bez wyraźnego komentarza. W efekcie aparat propagandowy Kremla może powoływać się na rzekome papieskie zrozumienie papieża dla rosyjskich racji. Jeśli ktoś – po gruntownym rozważeniu – nie zgadza się w pewnych ocenach z papieżem, to nie znaczy, że odchodzi od Kościoła. Wręcz przeciwnie – postępuje tak, jak naucza Kościół: idzie za głosem sumienia Zbigniew Nosowski W Polsce akurat doskonale znamy i jednoznacznie negatywnie oceniamy putinowską propagandową tezę, jakoby rozszerzenie NATO było przejawem ekspansywnej polityki zagrażającej Rosji. Stąd zrozumiała gwałtowność reakcji w naszym kraju i powszechne oburzenie na słowa papieża. Przeczytawszy w całości wypowiedzi Franciszka dla „Corriere della Sera”, nie będę się jednak oburzał na ten akurat wątek. Lektura całej rozmowy przynosi dla mnie trzy konkluzje: negatywną, pozytywną i ambiwalentną. Bezradność Po pierwsze, jest w tym wywiadzie kilka stwierdzeń potwierdzających, a nawet wzmacniających krytyczne oceny postawy Franciszka: jego błędy w analizie sytuacji w Europie Wschodniej i w wyborze adekwatnych sposobów działania. Dla mnie najbardziej niepokojący jest ten wątek wywiadu, który dotyczy pytania, czy słuszne jest dostarczanie broni zaatakowanej Ukrainie. Z ust papieża pada bezradne stwierdzenie: „Nie umiem odpowiedzieć, jestem za daleko”. Potem następuje ogólny wywód o niemoralnym charakterze handlu bronią i o wojnach, które służą państwom do testowania nowych rodzajów broni. Podkreślić trzeba, że słowa te padają po 70 dniach wojny o Ukrainę. A to oznacza, że przez dwa i pół miesiąca papież – dysponujący i wiedzą ogólnodostępną, i sztabem doradców, i rozbudowanymi służbami dyplomatycznymi, i zasobami kościelnej doktryny – nie zdołał wyrobić sobie jasnego poglądu w kwestii moralnie dziś kluczowej. Uchyla się od odpowiedzi na pytanie, czy godzi się, aby niepodległe państwo zaatakowane przez agresywnego sąsiada otrzymywało od innych krajów wsparcie militarne. Papieskie wstrzymanie się od głosu w tej sprawie oznacza praktyczną rezygnację (abdykację?) z moralnej oceny sytuacji tam, gdzie głos przywódcy religijnego jest bardzo potrzebny. Taka rezygnacja w konsekwencji będzie oznaczała narastającą marginalizację samego papieża i Kościoła. Widać już zresztą te owoce w spontanicznych reakcjach naszych rodaków. Można by powiedzieć: cóż, Jan Paweł II nie rozumiał Ameryki Łacińskiej, a Franciszek nie rozumie Europy Wschodniej. Tyle że tu chodzi o coś więcej Zbigniew Nosowski I nie chodzi mi bynajmniej o to, żeby papież błogosławił na placu św. Piotra drony, armaty czy czołgi dostarczane Ukraińcom, żeby wzywał do zabijania atakujących Rosjan, żeby stawał się kapelanem zjednoczonych sił zbrojnych Zachodu. Jak już pisałem w marcu, właśnie Franciszek – jako człowiek kwestionujący myślenie w kategoriach wojny sprawiedliwej i przestrzegający od lat przed trzecią wojną światową – mógłby bez trudu zabrać głos w kwestii rosyjskiej agresji w taki sposób, by nie tworzyć wrażenia wojny „świętej”. Byłoby to stanięcie po prostu – tak jak on sam nas do tego przyzwyczaił – po stronie krzywdzonych, a przeciwko możnym tego świata, nadużywającym swojej potęgi. Do tego trzeba jednak umieć jasno odpowiedzieć na pytanie, czy Ukraina ma prawo się bronić. Potwierdza się zatem diagnoza, że Franciszek – tak radykalnie zakładający dobrą wolę u innych ludzi – staje bezradny wobec nagiej okrutnej przemocy. Agresja Rosji na Ukrainę przyszła w takim momencie rozwoju doktryny katolickiej, że papież – zgodnie z rozwojem nauczania Kościoła od 60 lat – zakwestionował już tradycyjną koncepcję wojny sprawiedliwej, ale jeszcze sam nie wie, czym ją zastąpić. Gdy głównemu decydentowi w Moskwie brakuje dobrej woli, negocjacje, dialog i próby porozumienia nie wystarczają – więc trzeba się uchylać od odpowiedzi. Na takie sytuacje Polacy są szczególnie uwrażliwieni jako – brzmi to trochę sloganowo, ale jest prawdziwe – ofiary obu XX-wiecznych totalitaryzmów. Papież z Argentyny ma zupełnie inne doświadczenia historyczne, inne rozumienie narodu. Można by powiedzieć: cóż, Jan Paweł II nie rozumiał Ameryki Łacińskiej, a Franciszek nie rozumie Europy Wschodniej. Tyle że tu chodzi o coś więcej. Oto bowiem reżim putinowski w Rosji stopniowo doszedł w swym rozwoju do sytuacji, w której spełnia kryteria totalitarnego systemu władzy. A czym grozi totalitaryzm – wiemy aż za dobrze. Kluczową sprawą staje się więc umiejętność odróżnienia totalitaryzmu od innych form „zwykłej” władzy autorytarnej czy wojen prowadzonych przez państwa totalitarne od „zwykłych” wojen. Zasadne jest więc oczekiwanie, aby Kościół katolicki – mówiący o sobie jako krytycznym sumieniu świata i ekspercie od spraw ludzkich – przodował pod tym względem. Niestety, jak widać, papież nadal nie dostrzega specyfiki wojny o Ukrainę. Uważa tę wojną za taką jak inne i chce jej przeciwdziałać metodami sprawdzonymi gdzie indziej – tyle że nieadekwatnymi w przypadku władzy o rysie totalitarnym. To Putin jest odpowiedzialny Po drugie jednak, papież po raz pierwszy mówi w tym wywiadzie z nazwiska o Władimirze Putinie, słusznie przypisując mu pełną odpowiedzialność za zainicjowanie wojny oraz jej kontynuowanie. Nazwisko prezydenta Rosji pada w wywiadzie kilkakrotnie i nie ma wątpliwości, że w opinii Franciszka to on rozpoczął wojnę i tylko on może ją powstrzymać. „Putin się nie zatrzymuje” – to pierwsze słowa oryginalnego tytułu „Corriere della Sera”. Papież surowo ocenia też – również po raz pierwszy publicznie – postawę patriarchy moskiewskiego Cyryla, nazywając go „ministrantem Putina”. To określenie lekceważące, z punktu widzenia prawosławnego hierarchy wręcz obraźliwe. Widać, że Franciszek nie ma już w tej dziedzinie złudzeń (choć jest to niespójne z watykańskim komunikatem sprzed półtora miesiąca, w którym była mowa o tym, iż „papież zgodził się z patriarchą, że «Kościół, nie może używać języka polityki, ale języka Jezusa»”). Bez niepokoju odbieram także deklarację Franciszka, że dążąc do przerwania wojny, powinien pojechać najpierw do Moskwy, a nie do Kijowa. Ja akurat wolałbym, żeby było odwrotnie – ale nie widzę powodu do oburzenia na papieża za chęć spotkania z jedynym człowiekiem, który ma realnie moc wycofania wojsk rosyjskich z Ukrainy. Ten człowiek rezyduje właśnie w Moskwie. Nie ma więc nic dziwnego, że to z nim Franciszek chciałby rozmawiać o konieczności powstrzymania wojny. Media zagraniczne właśnie ten wątek dostrzegły zresztą jako główny motyw wywiadu. Franciszek wciąż doszukuje się u Putina jakichś pokładów dobrej woli, ale mówi jasno, że jest pod tym względem pesymistą Zbigniew Nosowski Można więc słusznie krytycznie oceniać nadzieje papieża szukającego u Putina – pomimo jego dotychczasowych „zasług” dla pokoju – jakichś pokładów dobrej woli. Ale trzeba też dostrzec, że Franciszek w wywiadzie mówi jasno, iż jest pod tym względem pesymistą. Tyle że wciąż próbuje i wciąż nie traci resztek nadziei. Jak się dowiadujemy z „Corriere della Sera”, na prośbę o spotkanie z Putinem papież nie otrzymał odpowiedzi już od 50 dni… Franciszek wprost stwierdza w wywiadzie, że jego zdaniem przywódca Rosji nie chce tego spotkania i nie chce powstrzymania wojny. Wiadomo przecież, że Putin ostatnio trzykrotnie odrzucał propozycje zorganizowania pod egidą Watykanu korytarzy humanitarnych dla cywilów z Mariupola. Te informacje i opinie to fakty rozwiewające oskarżenia, które od początku uważałem za przesadne. Nazywano w nich Franciszka papieżem Putina. Obecnemu biskupowi Rzymu można sporo zarzucić, jeśli chodzi o postawę wobec tej wojny, ale z pewnością nie to, że jest sługusem prezydenta Rosji. Iść za głosem sumienia Trzeci wniosek z lektury całego wywiadu to konkluzja ambiwalentna. Dotyczy ona nie tyle samej treści wypowiedzi, ile trudnej dla wielu katolików sytuacji, w której słyszą od papieża opinie, z którymi nie mogą się w swym sumieniu pogodzić. Reakcje są różnorodne: oznajmianie „występuję z Kościoła na znak protestu”, oburzenie, zgorszenie, rozczarowanie czy poczucie zagubienia. Sytuacja taka jest nowa zwłaszcza dla osób, które otrzymały tradycyjne klerykalne wychowanie katolickie, w którym najwyższym argumentem było „Bo Kościół tak naucza”. Doświadczyli oni edukacji religijnej jako wychowania do posłuszeństwa, a nie wychowania do wolności. Dla tych ludzi mam bardzo dobrą wiadomość. Idąc za własnym rozpoznaniem sumienia, postępują oni zgodnie z nauczaniem Kościoła – nawet jeśli w danej sprawie autorytety hierarchiczne wyrażają inny pogląd. Klasyczną (choć mało znaną) nauką katolicką jest twierdzenie, że należy iść za głosem własnego sumienia, nawet jeśli z perspektywy nauczania Kościoła jest to sumienie błędne. Jeśli zatem ktoś – po gruntownym rozważeniu w sumieniu (bo nie chodzi o reakcje emocjonalne) – nie zgadza się w pewnych ocenach z papieżem czy własnym biskupem, to nie znaczy, że odchodzi od Kościoła. Taki człowiek nie porzuca rzymskokatolickiej prawowierności, nie jest odszczepieńcem czy moralnym relatywistą. Wręcz przeciwnie – postępuje tak, jak naucza Kościół. Dlaczego jednak ma to być wiadomość ambiwalentna? Bo wiem dobrze – także z własnego doświadczenia – jak trudno jest wyzwalać się z okowów katolickiej edukacji kreującej autorytety nieomylne z ludzi jak najbardziej zdolnych do popełniania błędów. Wiem również – także z własnego doświadczenia – jak boli pójście za tym, co sam uważam za słuszne, a co niekiedy okazuje się krzywdą drugiego człowieka. Wtedy pojawia się obawa, że i własnemu sumieniu zaufać do końca nie można… Chciałoby się mieć w życiu czytelne drogowskazy i proste odpowiedzi. Część ludzi właśnie tego w wierze poszukuje. Ale wiara jest przecież niepewnością, ciągłym poszukiwaniem, niekiedy wędrówką w ciemności. Ludziom nie można zawierzyć całkowicie – ani autorytetom duchowym, ani samemu sobie. Całkowicie zaufać można tylko Bogu. * Franciszek wobec wojny Rosji z Ukrainą. Komentarze na Ks. Jan Słomka – Franciszek wymusza samodzielnośćMarcin Pera – Papież-prorok milczący w dniu próby klęską Kościoła?Ks. Alfred Wierzbicki – W Kościele zamiera życieZbigniew Nosowski – Gdy prorok staje się dyplomatąSebastian Duda – Czego nie wolno prorokowiAleksander Bańka – Chcielibyśmy usłyszeć inne proroctwoKrzysztof Bramorski – Papież na granicy polsko-ukraińskiej?Michał Jerzy Rzeczycki – To jest po prostu złePaweł Stachowiak – Skąd ta powściągliwość Watykanu?Tomasz P. Terlikowski – Dyplomacja ważniejsza od Ewangelii? Zbigniew Nosowski ur. 1961, mąż z 37-letnim stażem, ojciec, teść i dziadek. Absolwent socjologii i teologii. Od 1989 redaktor „Więzi", od 2001 –­ redaktor naczelny. Autor książek „Parami do nieba. Małżeńska droga świętości", „Szare a piękne. Rekolekcje o codzienności", „Polski rachunek sumienia z Jana Pawła II", „Krytyczna wierność. Jakiego katolicyzmu Polacy potrzebują"; współautor książki i cyklu telewizyjnego „Dzieci Soboru zadają pytania”. W latach 2001 i 2005 był świeckim audytorem Synodu Biskupów w Watykanie. W latach 2002-2008 konsultor Papieskiej Rady ds. Świeckich. Chrześcijański współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów w latach 2007-2009 i ponownie od 2017 r. Dyrektor programowy Laboratorium „Więzi". Współtwórca Inicjatywy „Zranieni w Kościele" i jej rzecznik prasowy w latach 2019-2021. Doktor honoris causa Uniwersytetu Szczecińskiego, laureat Nagrody Specjalnej POLIN 2021. Mieszka w Otwocku. Więcej Wywiad papieża Franciszka dla włoskiego dziennika "Corriere della Sera" wywołał falę komentarzy. Franciszek stwierdził, że jednym z możliwych powodów rosyjskiej napaści na Ukrainę mogło być "szczekanie pod drzwiami Rosji przez NATO". Deklarację tę złożył w wywiadzie dla włoskiego dziennika "Corriere della Sera", opublikowanym we wtorek. Przyznał, że wciąż czeka na odpowiedź Putina i obawia się, że nie chce on 7hB10i.
  • njv48y9pul.pages.dev/78
  • njv48y9pul.pages.dev/154
  • njv48y9pul.pages.dev/234
  • njv48y9pul.pages.dev/305
  • njv48y9pul.pages.dev/351
  • njv48y9pul.pages.dev/59
  • njv48y9pul.pages.dev/221
  • njv48y9pul.pages.dev/163
  • njv48y9pul.pages.dev/270
  • wywiad papieża dla corriere della sera